Wokół kuchni i smakołyków
I część
Wśród dzieci i młodzieży istnieje moda na książki o czarodziejach, trollach, hobbitach, coraz nowi czytelnicy sięgają po Harry Pottera, trylogię Tolkiena, następnie przez St. Meyer została wykreowana moda na wampiry, po Zmierzchu powstała niesamowita ilość książek o dobrych lub złych wampirach.
Panie z kolei lubią sięgać po książki, które w tytule mają coś z jedzenia.
Wokół kuchni i smakołyków
I część
Wśród dzieci i młodzieży istnieje moda na książki o czarodziejach, trollach, hobbitach, coraz nowi czytelnicy sięgają po Harry Pottera, trylogię Tolkiena, następnie przez St. Meyer została wykreowana moda na wampiry, po Zmierzchu powstała niesamowita ilość książek o dobrych lub złych wampirach.
Panie z kolei lubią sięgać po książki, które w tytule mają coś z jedzenia.
Jedną z pierwszych w bibliotece była „Smażone zielone pomidory” Fannie Flegg – akcja w kawiarni Whistle Stop, która ma dla swych gości dobrą pieczeń, mocną kawę, uczucie, śmiech, a nawet zbrodnię, po prostu literatura zagląda do kuchni. Wcale to nie dziwi, gdyż arcydzieła literatury polskiej pełne są przepisów kucharskich, opisów potraw i rytuałów jedzenia. To właśnie dzięki Kochanowskiemu, Krasickiemu, Mickiewiczowi, Reymontowi, Sienkiewiczowi i wielu innym pisarzom, wiemy jak niegdyś gotowano i co jedzono.
Jan Tomkowski – wybitny literaturoznawca, eseista, prozaik, autor wielu podręczników do literatury polskiej i powszechnej wydał „Kuchnię literacką”, niezwykła, bo udowadniającą, że i współczesny pisarz, nie lekceważy kuchni, gdyż dla nich kuchnia „to przebogaty kosmos pełen różnorodnych smaków, aromatów, kształtów, kolorów”.
Wędrówkę kulinarną rozpoczął od kuchni średniowiecznej, bardzo urozmaiconej, zwłaszcza dworskiej lub też klasztornej uwielbiającej potrawy „a ich ilość i jakość świadczyły o stopniu zamożności gospodarza, znany był czosnek, majeranek, pietruszka, sprowadzano goździki, gałkę muszkatałową i szafran.
Kuchnia staropolska broniła kuchennej tradycji, a w jej obronie przodował Mikołaj Rej, uważając, że polska kuchnia jest zdrowa. Zagraniczne dodatki w rodzaju oliwek uznawał za … dziwactwo, pochwalał „ćwikiełki”, „kapustki”, swojskie jedzenie, stworzył np. staranny wykaz rozmaitych dań, które można przyrządzić z jabłek. W kuchni staropolskiej oszczędność pojmowano dość dla nas w sposób osobisty, schab podawano zamiast bażanta, koguta zamiast kuropatwy, a pieczeń wołowa zastępowała pasztet.
O jedzeniu pięknie piszą Francuzi, Anglicy, część Rosjan, ale i polscy pisarze potrafią.
A.Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” opisał słynną i niezwykle popularną w wielu dworach szlacheckich polewkę piwną, a była to jedna z najpopularniejszych w Polsce zup od czasów średniowiecza aż po wiek XIX a przepis soplicowski przedstawia się następująco:
Piwo zagotować z przyprawami, tj. goździkami i cynamonem, następnie śmietanę rozmieszać z niewielką ilością piwa i dodać do reszty zupy. bułkę pokroić, tak jak na grzanki, zupę zaciągać żółtkiem, dodać pokruszony twaróg i już zupa gotowa, oprócz tej potrawy jest opisany bigos myśliwski który „w kociołkach grzano w słowach wydać trudno bigosu smak przedziwny.
Słów tylko brzęk usłyszy i rymów porządek, ale treści ich miejski nie pojmie żołądek”, opisany był i rosół , barszcz królewski..
Jan Tomkowski z wielką starannością dokładnie przedstawia przepisy, które oddzielają poszczególne epoki.
„Pan Tadeusz” A.Mickiewicza zwiastuje koniec staropolskiego świata, do czasów współczesnych zachował się bigos, chłodnik, ale jak wyglądały półmiski kantuzów, arkopów, blemasów, podmuchli, figateli, to już wiedzą tylko specjaliści.
W kraju będącym spadkobiercą Rzeczpospolitej Obojga Narodów nie było jednej kuchni, jednego zestawu potraw, co innego jedzono na Mazurach, inaczej w Wielkopolsce, gdzie było czuć wpływy niemieckie, zaś niepowtarzalne w swym bogactwie i pomysłowości były kuchnie kresowe i wileńska, podolska, lwowska, polska , mieszały się w nich smaki polskie, ukraińskie, białoruskie, litewskie, węgierskie, rosyjskie, tatarskie.
Po okresie poezji nastał czas powieści, w których poznajemy kuchnię. Bohaterowie „Chłopów” W.Reymonta gustują w potrawach tradycyjnych, smażonych, pożywnych i według pisarza chłopskie jadło nie jest gorsze od mieszczańskiego lub inteligenckiego, pisarze dziewiętnastowieczni przedstawili jedzenie rzemieślników, artystów, literatów, robotników, fabrykantów, nie wolno zapomnieć, że kilka stuleci rozwijała się kuchnia żydowska, trochę egzotyczna, o której pisała m.in. Maria Konopnicka w noweli „Mendel Gdański”.
Bohaterowie Prusa, Sienkiewicza, sięgali po mocne trunki, wówczas narodowym napojem był miód później niestety Polska pogrążyła się w alkoholach zdecydowanie mniej wytwornych, a literatura ten proces starannie opisała. Alkohol piją i to zdecydowanie bardzo dużo w utworach Żeromskiego, Wyspiańskiego.
Choć w dawnej Polsce mówiono że „dobry sycony miód idzie w nogi”, natomiast nigdy „do głowy” i dzięki temu przewyższał wszelkie wina.
Zagłoba jeden z bohaterów „Trylogii” mawiał często siadając pod lipą z pełnym gąsiorem „Wiedział Pan Bóg, dlaczego pszczoły stworzył”.
W „Syzyfowych pracach” S.Żeromskiego „Pani piekła na różne zajęcia i pieczeń wołową, niewymownie kruchą” w „Chłopach” – „jadło warzyli wybrane, aż się dziwił niejeden, bo i ziemniaki z rosołem były i mięso gotowe z prażoną jęczmienną kaszą i kapustą z grochem”.
Kulinarne dzieje państw ściśle powiązane są z historią polityczną, ciężkie czasy, bieda wyzwala w ludziach pomysłowość i energię. Kuchnia wojenna to odrębna historia, dzieli się na kuchnię żydowską, okupacyjną, emigracyjną, partyzancką, kuchnię powstańczej Warszawy.
Autor Jan Tomkowski słusznie odkrywa, że ludzie pochodzący z Kresów pisali o kuchni bardzo często, gdyż często mieszkali z dala od rodzinnego domu. Tęsknota za zapachami, swojej kuchni są bardzo mocne. Istniały dwie odmienne kuchnie – pierwsza tworzona w domu i ta druga powstała w lokalach.
Obie były świetne, o tym jak jadło się w powojennej Warszawie, dowiedzieć się możemy z utworów Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego i wielu innych artystów – bywalców kawiarni i restauracji.
Zofia Nałkowska zalety kuchni domowej opisywała w „Granicy” jak wyglądał bufet w przedwojennej Warszawie dowiemy się w „Romansie Teresy Hennert”. Juliusz Kaden Bandrowski podczas wakacyjnych wędrówek w pobliżu Jastarni znajdował trufle, poetki opisywały smaki owoców – jabłek, brzoskwini, wiśni, malin.
Powojenna rzeczywistość, skomplikowana, a po 1980 roku kartkowa, reglamentująca żywność, nie sprzyjała w tworzeniu oszałamiającej kuchni, a sami artyści nie byli spragnieni specjałów.
Pozbywając się rytmu, sięgając do języka codziennego, posługiwali się prostym słownictwem, nie stosowali upiększeń. Nawet bardzo prozaiczna cebula może stać się bohaterką, tak było w wierszu Wisławy Szymborskiej, to nie tylko zwykły dodatek do sosu, sałatki, ale i prawdziwa tajemnica bytu. Podobnie jak jajecznica z poematu Stanisława Grochowiaka „podawana na cietrzewie”.
Literatura powojenna wydobywała niezwykłość z przedmiotów zwyczajnych, które dzięki nim stały się symbolami.
Po 1989 oprócz zmian polityczno – ekonomicznych zaszły zmiany w kucharstwie. W sklepach pojawiły się krewetki, świeże ananasy, bakłażany, setki innych egzotycznych rarytasów. Włączamy telewizor by znaleźć niezliczone programy kulinarne, gwiazdy , celebryci gotują, w księgarniach wyłożonych jest setki pięknie wydanych książek kucharskich z całego świata.
Powstają restauracje w których popróbować możemy kuchni włoskiej, francuskiej, chińskiej, tureckiej, meksykańskiej …
W literaturze objawiają się pisarze, świetnie znający sztukę gotowania. Piszą książki, które stają się bestsellerami, gdyż dotyczą kuchni, gotowania przez głównych bohaterów.
Autorzy książek dla dzieci i młodzieży również poddawali się kulinarnemu uwielbieniu. A.A.Milne twórca Kubusia Puchatka zaprasza dzieci i ich rodziców na piknik, dla młodych kucharzy radzi przygotować tęczowy sok, kanapki z pieczoną wołowiną i sosem chrzanowym, pałeczki z marchewki i selera naciowego z dipem ogórkowo śmietanowym, orzechy w cukrze, a przede wszystkim mieć lornetkę do podpatrywania ptaków i zwierząt i wyjątkowe „przyprawy”, co to może być, na przykład muzyczne instrumenty, takie jak gitary, gry towarzyskie, oczywiście jeszcze specjalne małe Conieco na piknik, a tym może być jedna z książek o Kubusiu Puchatku, która jest znakomitą lekturą do czytania na nagłos.
Małgorzata Musierowicz postanowiła do swoich młodszych i starszych czytelników zwrócić się z pewnymi sugestiami kulinarnymi w książce „Na gwiazdkę” po prostu napisała o ucztowaniu bożonarodzeniowym, podzieliła się ze swoimi czytelnikami refleksjami, które tworzą nam w czasie zimowym. Pisała o miodzie, najlepiej naturalnym, nieodzownym składnikiem przyzwoitego piernika. Pisarka miód darzy szczególnymi uczuciami, gdyż towarzyszył jej od dziecka, miała wuja Stefana zapalonego pszczelarza, zacnego i pogodnego człowieka odnoszącego się do swoich pszczółek tak sami miło i serdecznie, jak do własnych dzieci.
W starożytności uważano, że miód to rosa niebieska, używano go do libacji za zmarłych, dawano dzieciom, aby nabrały zalet duchowych, wg legendy pszczoły miały karmić małego Zeusa i małego Platona.
Miód jest nie tylko przysmakiem, jest także lekiem, dobrym na kaszel, grypę ból gardła. Dawni Słowianie piekli ciasto z dodatkami miodu, podobno używali do pogańskich obrzędów. Recepta się zmieniła z chwilą gdy wielcy żeglarze , piraci, awanturnicy wyruszyli na dalekie morskie wyprawy, odkrywające nowe kontynenty z drzewami cynamonowymi, imbirem, pieprzem, goździkami, muszkatałowcami, dzięki tym nowym surowcom w Europie zaczęto wypiekać prawdziwe pachnące pierniki, a najlepsze wytwarzano w Norymberdze i Toruniu. Toruńskie katarzynki były znane już w roku 1640.
Pisarka pięknie opisała anioły, przyznała się, że lubi oglądać reprodukcje obrazków, grafik i rzeźb przedstawiających anioły ciągle poszukuje wierszy o nich , rzadko zagląda do dzieł, w których o aniołach pisze się długo, naukowo szczegółowo i zawile. Pisarka co parę stron zamieszcza szczegółowe przepyszne przepisy, które były stosowane przez rodzinę Borejków w jej cyklu „Jeżycjada”, w rozdziale o czerwonym barszczu z kolei doszła do źródeł, że te warzywo było już znane w Starożytnej Grecji.
Pomógł jej w tym Jerzy Got – teatrolog, przyjaciel prof. Zbigniewa Roszewskiego, człowiek z poczuciem humoru, który po prostu napisał naukową rozprawkę na temat „Barszcz w kulturze Starożytnej Grecji” uważając że w pismach Hipokratesa i Caeliusa Aurelianusa oraz Apiciusa wspomina się o jedzeniu barszczu, na wędzonce”.
Pisarka podaje przepis barszczu wigilijnego zaprawianego wyłącznie wywarem z włoszczyzny i z suszonych grzybów, nie zapomina że i bigos można pyszny ugotować. Cytuje Zygmunta Glogera z „Encyklopedii staropolskiej”, że bigos odgrzewany, nabiera w smaku większej wartości, dlatego Polacy wybierający się w dalsze strony zabierali ze sobą w drogę „faskę kilkogarncową dobrze opieprzonego bigosu, który odgrzewano na popasach, w dawnym sposobie podróżowania był to arcypraktyczny wynalazek kuchni polskiej .. (stare gospodynie wiedzą, że bigos robiono zawsze bądź z kapusty kwaszonej szatkowanej, bądź z niekwaszonej, ale na kwasie buraczanym, ze słoninką, schabem, kiełbasę zawsze gotowano, a zwierzynę pieczoną mianowicie zająca dodawano po ugotowaniu”.
W innej książce Małgorzata Musierowicz po prostu przedstawiła ulubione potrawy i przepisy kulinarne swoich bohaterów w „Łasuchu literackim”jest przepis na ciasto „murzynek”, które piecze Gabrysia Borejko, a kulinarne wyczyny bohaterów nie tylko podsumowała „Powiedz mi, co jesz, a powiem Ci, kim jesteś”.
W następnej części napiszemy o innych książkach z kuchnia w tle.
Myślimy, że to będzie uzupełnienie „Gotuj z Przystupą”, gdyż ten kulinarny cykl bardzo nam się podoba i postanowiłyśmy go wzbogacić literackimi przykładami. Doskonałe przepisy przestawiane w formie kulinarnej pogawędki wysoko oceniamy i pragniemy, aby czytelnik „Notatnika” sięgnął po książki gdzie fabuła ściśle jest powiązana z pysznym jedzeniem.