Wielokrotnie to podkreślała 25 listopada 2013 Magdalena Olszewska na już X spotkaniu z cyklu „Dobra książka i kawa”, jak zwykle stali bywalcy nie zawiedli, a co najważniejsze nowi przybyli, aby posłuchać naszej lokalnej tropicielki historii i pamiątek starego Świeradowa. Już na wstępie zaznaczyła, że niestety materiałów na temat Świąt Bożego Narodzenia jest niewiele, nie zachowały się trwałe ślady w postaci przepisów, kronik dotyczących spędzania przez ówczesnych mieszańców zimowych Świąt. Miasto było uzdrowiskiem, cały czas trwała praca, brakowało czasu, pieniędzy, każdy był zajęty czymś innym i raczej nie dbano o zachowanie tradycji.
Nasuwa się pytanie czy może mogła być zachowana tradycja? Ludność była napływowa, każdy coś swojego wnosił i tradycja dość często mieszała się albo po prostu zanikała.
Dostępne źródła podają, że przygotowanie do Świąt następowało już od Święta Barbary tj 4 grudnia, zrywano gałązki czereśni do wody. Gdy rozkwitły do Bożego Narodzenia to gwarantowały pomyślność, szczęście dla rodziny, to zwyczaj jak podkreślała Magda łatwy do wprowadzenie w życie, tak jak obdarowywanie i włączanie do świątecznego menu – jabłka – w różnej postaci, lukrowane, pieczone, ozdobione cukrem, które miały leczyć, chronić, słowem miały szczególną moc i w to wierzyli ówcześni mieszkańcy, gdyż sadzono jabłonie przy każdym domu. Jabłko było wykorzystywane w wielu potrawach i tu nasz gość wręczył każdemu słuchaczowi znakomite przepisy, oryginalne, które jak zaznaczyła nie były z Internetu, ale od znajomych- tradycjonalistów ze Ślaska.
np.: Na „jabłkowysalceson” -twarde jabłka obrać i umyć. Należy zostawić ogonek. W dużym garnku zagotować trochę wody ½ kg cukru, dodać do tego trochę wina, skórki z cytryny i cynamonu, następnie włożyć do tego jabłka, dusić aż zmiękną, by później ułożyć je w misce, zalać sosem, posypać cynamonem i pozostawić do ostygnięcia.
„Smażone jabłka” – przysmak świąteczny, jabłka obrać i pokroić w talarki .(W środku wyciąć dziurkę) i odłożyć do wysuszenia. Następnie mąkę połączyć z piwem i jajami, by powstało dość gęste ciasto.
Można do niego dodać również trochę cynamonu oraz gałki muszkatołowej. Rozgrzać smalec i łyżkę ciepłego smalcu dodać do ciasta i wymieszać. Następnie ciasto wylać na jabłka i smażyć w gorącym smalcu, po usmażeniu jeszcze ciepłe posypać cukrem, udekorować gałązkami świerkowymi (resztę przepisów Szanowny Czytelniku znajdziesz w bibliotece).
Przed samymi świętami robiono białą kiełbasę, gdyż szybko się psuła, a obiad świąteczny składał się właśnie z niej, puree z ziemniaków, gęsi smażonej bez nadzienia, kapusty smażonej.
W wiosce, której już nie ma Gross Iser , święta trochę inaczej smakowały, było bardziej ubogo, dostępny był wszędzie pstrąg w dopływach Izery, Kwisy smażono i serwowano, tak jak pieczeń z dzika, jeżeli się udało go upolować.
Pieczono gęś, zresztą w Niemczech nie istnieją święta bez niej, a piecze się ją łatwo, natrzeć solą i włożyć do piekarnika, na wysoką temperaturę, potem zmniejszać do 80°, by ostatnie 15 minut zwiększyć do 200°. Gęsi były transportowane specjalnym wagonem i odcinkami drogi i pod opieką pastuszków, aby się nie zadziobały i trafiały do bogatych gospodarzy. Elementem tradycji świątecznej były wyjazdy mieszkańców na wielkie świąteczne targowiska do Mirska, Lubania, Jeleniej Góry.
Oczywiście ważnym elementem była msza o północy w Wigilię, w kościele ewangelickim, do którego przybywali wszyscy mieszkańcy oraz z wioski Gross Iser, wykonywano pieśni adwentowe, jedną udało się Magdzie Olszewskiej przygotować z nutami, głównie to robiła z myślą o nowo powstałym chórze, któremu może kiedyś uda się tą pieśń zaśpiewać. Wiernych żegnały dzwony, które grzmiały około godziny, tak aby wszyscy je słyszeli, aż do dotarcia do domów. Kobiety, mamy zostawały w tym czasie i ubierały choinkę, przygotowywały prezenty czyli jabłka, drewniany bębenek i inne drobiazgi, które sami wykonywali. Tradycją świąteczną było chodzenie do sąsiadów na krótka wizytę, rozmowy ze zwierzętami, dając im też resztki jedzenia z uczy i czekano aby przemówiły.
A ciekawostkę może być, że w Wigilię szukano drzewka czereśni, na szczęście, pomyślność, które miało zakwitać w tym dniu, dając jeszcze w godzinę owoce. Ile w tym prawdy możemy i my sami już niebawem się przekonać.
Na pewno nie został do końca temat wyczerpany, ale jak to nasz gość zaznaczył, niewiele jest materiałów z tego, dlatego warto kultywować tradycję, a najlepiej wdrażać np. przepisy w praktyczne gotowanie. Było to jak zwykle udane i pełne spotkanie, które pozostawiło tak jak te wcześniejsze niedosyt.
Życząc Wesołych Świat, nasz gość zaprosił na następne spotkanie w styczniu.